Zaburzenia przetwarzania słuchowego a problemy z nauką i zachowaniem.

Zaburzenia przetwarzania słuchowego a problemy z nauką i zachowaniem.

fot. Katarzyna Kulikowska

Kiedy mamy do czynienia z dziećmi, które mają kłopoty z czytaniem, pisaniem, ortografią czy koncentracją często odnajdujemy źródła tego w postawie, równowadze i kontroli motorycznej oraz w problemach ze
wzrokiem. W obserwacjach pomijamy fakt, że przyczyny mogą leżeć w zaburzeniu przetwarzania słuchowego. Jest duża grupa dzieci, która w przeszłości miała częste infekcje ucha, nosa i gardła. Zawsze
wiąże się to z przemijającymi utratami słuchu. W późniejszych latach dzieci te miały problem z nauką i zachowaniem. Jako rodzice, ale też dydaktycy w przedszkolach i szkołach nie zwracamy uwagi na to, że najważniejszy okres dostrajania się do dźwięków języka ojczystego przypada na pierwsze trzy lata życia i w diagnozowaniu problemów uczniów nie pytamy o to rodziców. Tym samym błądzimy i zostawiamy dziecko bez diagnozy lub uważamy, że wyrośnie, dojrzeje, albo takie już jest.
Wyobraźmy sobie Janka ucznia zerówki, który często zdaje się nie słuchać poleceń nauczyciela czy próśb mamy o sprzątnięcie zabawek w pokoju. Ignorowanie poleceń wydaje się być arogancją lub błądzeniem
we własnych, niczym niezmąconych myślach. Irytacja wychowawców oraz mamy Janka sięga zenitu by przejść w obojętność do czasu, gdy chłopiec zaczyna mieć problemy z nauką czytania. Janek ma trudności
z podziałem wyrazów na fonemy, nie różnicuje dźwięków, głosek, które brzmią podobnie. „Różnica między medyczną diagnozą ubytku słuchu a jego ostrością, niezbędną do łatwego wykrywania i wykorzystywania
dźwięków mowy, może wynosić przy niektórych częstotliwościach nawet do 40 decybeli” (S. Goddard Blythe, Jak osiągnąć sukcesy w nauce?,  Warszawa2020, Wydawnictwo Naukowe PWN SA. s. 322). Janek
wysłany na badanie słuchu przeszedł je pozytywnie. W pracy na zajęciach w przedszkolu miał widoczne problemy z syntezą i analizą sylabową, fonemową w wysłuchiwaniu głosek w nagłosie i wygłosie. Nie czuł
się z tym dobrze, ponieważ był chłopcem bardzo ambitnym i widział, że nieco odstaje od grupy.
Problem chłopca polegał nie na nieprawidłowościach w narządzie słuchu, ale na tym, że drogi nerwowe powiązane z mózgiem zostały niejako wyłączone. Słabe różnicowanie dźwiękowe powodowało u chłopca trudności w łączeniu symboli wzrokowych z właściwymi dźwiękami. Podczas nauki czytania widać to bardzo wyraźnie. Ostatecznie rodzice chłopca skorzystali z terapii treningu słuchowego metodą Alfreda Tomatisa, czyli programu naturalnej stymulacji neurosensorycznej, który modyfikuje muzykę i głos w celu pobudzenia korowego. Po zakończeniu terapii Janek zaczął swobodnie wchodzić w obszar umiejętności potrzebnych do czytania. Trening słuchowy znacznie przyśpieszył dojrzałość szkolną chłopca i dał szansę na dobry start szkolny.
Bądźmy uważni i czujni patrząc na nasze dzieci. One zawsze chcą przenosić góry, tylko czasem kamień okazuje się zbyt ciężki.

Możliwość komentowania została wyłączona.